Friday 8 June 2012

sen o białych małpach

wchodzę do jedynego, biednego pawilonu biennale w wenecji. drewniana konstrukcja dachu i ścian obleczona jest w półprzezroczystą folią plastikową, żeby deszcz nie przeciekał do środka i żeby jednocześnie nie zabrakło światła. dodatkowe, sztuczne oświetlenie w postaci lamp halogenowych porozstawiane jest na klepisku i co jakiś czas zaczepiam o nie i parzę się w kostkę. obiekty, prace, dzieła sztuki (?) poustawiane są również na folii plastikowej bezpośrednio rozłożonej na ziemi, ponastawiane jedne na drugich bezładnie. ludzie schylają się i wdeptują miedzy obiekty, żeby czemuś dokładniej się przyjrzeć. też schylam się w pewnym momencie i zauważam szklaną rzeźbę swojego autorstwa. nie ma mowy o pomyłce, doskonale wiem, ze to moje dzieło - urąbana nóżka od kieliszka w znacznym powiększeniu odlana z biało-mlecznego szkła. w dodatku podpisana jakimś obcym nazwiskiem. postanawiam się zemścić i ukraść rzeźbę. w pawilonie nagle zapanowuje straszne zamieszanie, bo do środka wdziera się grupa kilkudziesięciu białych małp. w myślach analizuję ich wygląd - są olbrzymie, maja krótkie śnieżnobiałe futro i bardzo ludzkie twarze - stwierdzam, ze nie znam tego gatunku. małpy porywają dzieła sztuki, wynoszą je jedno za drugim i w krótkim czasie cały pawilon zostaje ogołocony. ludzie rozbiegają się bezładnie, część próbuje walczyć z małpami, ale one są dużo silniejsze i szybsze, więc walka okazuje się skazana na porażkę. mnie jednak udaje się ukryć moja rzeźbę w nogawce spodni i pomalutku wychodzę z pawilonu. wenecja pogrążona jest w totalnych chaosie. wszędzie biegają ludzie i białe małpy trzymające w objęciach zdewastowane dzieła sztuki. decyduję się biec za nimi, ale przeszkadza mi w tym sztywne kolano - w nogawce tkwi przecież gigantyczna nóżka od kieliszka. wyjmuję ją więc i ostentacyjnie tłukę na środku chodnika (gdybym mogła stłukłabym ją na ulicy, ale w wenecji są przecież kanały, wiec ta opcja odpada). biegnę ile sil w kierunku, w którym uciekają małpy, gubię się, znikają mi z pola widzenia, w końcu zauważam fragment białego futra na którymś z mostków - odzyskuję orientację i znów biegnę. widzę, jak małpy wychodzą z jakiegoś sklepiku i oddalają się spokojnie w stronę dworca. podchodzę bliżej do witryny, w środku zgromadzone zostały wszystkie dzieła w idealnym stanie, a nade mną wisi szyld - "biuro rzeczy znalezionych" i jeszcze małymi literami pod spodem "wystawa sztuki znalezionej". teraz wreszcie wszystko rozumiem.